Człowiek Nietoperz
Tytuł: Człowiek Nietoperz
Autor: Jo Nesbo
Ilość stron: 341
Cena: 34,90 pln
Gatunek: kryminał
Seria: Cykl kryminałów z Harrym Hole, tom 1
Norweski policjant Harry Hole przybywa do Sydney, aby wyjaśnić sprawę zabójstwa swej rodaczki Inger Holter - być może ofiary seryjnego mordercy. Z miejscowym funkcjonariuszem Harry wędruje ulicami, po których snują się dewianci seksualni. Przemierza dzielnicę domów publicznych i podejrzanych lokali, w których prowadzi się brudne interesy. Przytłoczony nadmiarem obrazów i informacji początkowo nie łączy ich w logiczną całość. Zrozumienie przychodzi zbyt późno, a Harry za wyeliminowanie psychopatycznego zabójcy zapłaci wysoką cenę...
Na początek muszę się przyznać że do zakupu tej książki najbardziej skusił mnie projekt okładki. Pan Mariusz Banachowicz wykonał na prawdę świetną robotę. Porównując wydania z innych krajów, polskie jest bez wątpienia jest najlepsze.
W sumie to tyle jeśli chodzi o pochwały... strasznie zawiodłam się na tej książce, spodziewałam się kompletnie czegoś innego. Miał być wytrawny kryminał a nic dobrego z tego nie wyszło...
Przez pierwsze 50 stron prawie kompletny brak informacji na temat morderstwa Inger. Mnóstwo bezsensownych informacji i opisanych zdarzeń które w sumie do śledztwa nic nie wnoszą i po prostu nudzą czytelnika. Jak dla mnie kompletny brak AKCJI, nieoczekiwanych zwrotów wydarzeń, krwi, motywu, profilu psychologicznego, trzymania w napięciu. No po prostu dobry kryminał musi mieć swoje cechy charakterystyczne, a tu niestety bardzo wielu zabrakło. Mam nadzieję że jest to spowodowane tym że to dopiero pierwsza część serii. Zakupiłam drugą "Karaluchy" i mam nadzieję że nie rozczarują się nią tak bardzo jak "Człowiekiem Nietoperzem"
Postać policjanta Harrego Hole jest dość dobrze i przejrzyście opisana, od razu można go polubić. Sympatyczny glina z Norwegii, pomagający rozwiązać zagadkę śmierci Inger Holter. Inteligenty, bystry, oddany sprawie, przystojny - zawraca kobietą w głowach.
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy... w późniejszych rozdziałach poznajemy jego dokładną historię - że jest alkoholikiem i walczy z nałogiem. Po śmierci swojego nowo poznanego kolegi-policjanta, jego silna wola gdzieś się ulatnia i popada w ciąg. Ta część książki bardzo mi się nie podobała... ale nie chce narzucać za bardzo mojego zdania, musicie sami ocenić.
Książka porusza bardzo ważny temat, który jest wciąż bardzo drażliwy dla mieszkańców Australii, mianowicie prawa - Aborygenów. Pojawia się ten sam problem co w Ameryce, czyli przybycie białych, zagarnięcie ziem i pozbawienie praw rdzennych mieszkańców.
Pojawia się kilka ciekawych fragmentów z mitologii Aborygenów:
- Nietoperz to aborygeński symbol śmierci, wiedziałeś o tym? Wyobraź sobie miejsce, w którym ludzie żyją w izolacji przez czterdzieści tysięcy lat. Innymi słowy nie zetknęli się z judaizmem, nie mówiąc już o chrześcijaństwie i islamie, ponieważ od najbliższego kontynentu dzieli ich cały ocean, a mimo to ich mit o stworzeniu świata jest mniej więcej taki: pierwszym człowiekiem był BEER-ROK-BORN. Został stworzony przez BAIME, niestworzonego, który stanowił początek wszystkiego i który kochał wszystkie stworzenia i o nie dbał. Niezły gość, innymi słowy, ten BAIME wśród przyjaciół zwany Wielkim Ojcowskim Duchem. Po tym jak BAIME zapewnił BEER-ROK-BORNOWI i jego kobiecie stosunkowo dobre miejsce do życia, naznaczył swoim znakiem drzewo YARRAN, na którym mieszkał rój pszczół. Nakazał dwojgu ludziom: "Możecie szukać pożywienia w całej krainie, którą wam podarowałem, lecz to drzewo jest moje. Jeśli spróbujecie tam zdobyć pożywienie, i was, i wasze potomstwo czeka wiele zła". Coś w tym rodzaju. W każdym razie pewnego dnia, kiedy kobieta BEER-ROK-BORNA wybrała się po drewno, doszła do drzewa YARRAN. Z początku przestraszyła się na widok świętego drzewa, lecz dookoła leżało tyle chrustu, że nie uległa instynktowi, który nakazywał jej uciekać stamtąd jak najprędzej. Poza tym BAIME nie wspominał nic o chruście. Kiedy zbierała suche gałązki, usłyszała nagle lekki szum nad głową, popatrzyła w górę i ujrzała pszczoły. Dostrzegła również miód ściekający po pniu. Wcześniej próbowała miodu tylko raz, a tymczasem tu był go bardzo dużo. Przezroczyste słodkie krople lśniły w słońcu i kobieta BERR-ROK-BORNA nie potrafiła dłużej opierać się pokusie. Wspięła się na drzewo. W tej samej chwili z góry powiało chłodem i kobietę objęła jakaś wstrętna postać z olbrzymimi czarnymi skrzydłami. Był to nietoperz NARAHDARN, którego BAIME wyznaczył do pilnowania świętego drzewa. Kobieta spadła z drzewa i biegiem wróciła do swojej jaskini. Skryła się tam, było już jednak za późno. Sprowadziła na świat śmierć, której symbolem był nietoperz NARAHDARN, a jego przekleństwo miało dotknąć wszystkich potomków BEER-ROK-BRONA. Drzewo YARRAN zapłakało gorzkimi łzami nad tą tragedią. Łzy spływały po pniu i zastygały, właśnie dlatego na korze drzewa YARRAN można dzisiaj znaleźć czerwoną gumę.
W sumie to by było na tyle. Książkę męczyłam przez prawie 1,5 tygodnia. Mam nadzieję że z następną częścią pójdzie już z górki. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania :)
Komentarze
Prześlij komentarz